Większość z nas biega dla przyjemności, część dla zwycięstw, a jeszcze inni po to żeby zgubić zbędne kilogramy lub dokonać przewrotu w swoim życiu. Motywacje mogą być przeróżne, ale jest jedno co je wszystkie łączy na kolejnych etapach przygody biegowej. Mam tutaj na myśli nasz rozwój, postęp, ten jeden krok, o który jesteśmy dalej niż wczoraj. Dotyczy to każdego i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Możesz mieć podejście luzaka i buntować się przeciwko systemowi, możesz nie mierzyć czasów, nie sprawdzać tętna, nie inwestować w lepszy sprzęt, pomijać zawody i biegać kiedy Ci się zachce, ale musisz wiedzieć jedno – swojego mózgu nie oszukasz, a on pragnie postępu, szuka rozwoju. Zresztą tylko rozwój sprawia, że jesteśmy tym kim jesteśmy i żyjemy w takim świecie jakim żyjemy. Brak rozwoju to śmierć dla mózgu i duszy człowieka.
No dobrze. Ustaliliśmy już sobie, że niezależnie jakie mamy motywacje, prędzej czy później skupimy się na naszym rozwoju – świadomi lub też nie, ale taka właśnie jest kolej rzeczy. My zajmijmy się tym na co mamy realny wpływ, a więc świadomym podejściem do robienia postępów. Chciałbym omówić tutaj kilka podstawowych zasad, których należy bezwzględnie przestrzegać, aby cieszyć się z osiąganych sukcesów mierzonych postępem w wynikach. Oprzemy się tutaj na stworzonym modelu Leja runaddicts.
Im więcej czynników do leja dorzucimy, tym większa szansa, że nasz cel zostanie zrealizowany. W tym artykule zajmujemy się tylko najbardziej podstawowymi aspektami, bez których nie wiele zdziałamy tak w bieganiu, jak i w życiu. Zacznijmy od tego co ma być wynikiem naszej mieszanki.
CEL
Mówi się, że nie zaczyna się od końca, ale w tym wypadku tak należy właśnie zrobić. Jeśli jesteś biegaczem (cokolwiek to słowo dla Ciebie znaczy) i chcesz być lepszy jutro od siebie z dzisiaj, to musisz wyznaczyć sobie cel do zrealizowania. Ten cel musi być bardzo dobrze sprecyzowany i określony. Dajmy na to, że chcesz osiągnąć wynik na 10 km poniżej 60 minut lub przebiec maraton w 3 godziny. Może to być też inna wymierna forma, która stanie się Twoim celem, np. spadek wagi o 5 kg lub długość biegu bez przerwy przez 5 godzin. Nieważne co to ostatecznie będzie. Ważne, aby ten cel był mierzalny – nie uogólniony do postaci np. przebiegnę maraton (każdy może to zrobić na swój sposób), schudnę (bo o 2 gr też można schudnąć), czy od jutra będę biegał. Jak już to konkret – od jutra będę biegała minimum 2 razy w tygodniu. Dobrze, jak już mamy jakieś liczby to musimy zadbać, aby one były dla nas OSIĄGALNE! Mierzymy siły na zamiary. Żaden cel, którego nie jesteśmy w stanie osiągnąć w perspektywie wyznaczonego czasu, nie będzie nas motywował do działania. Będzie wręcz przeciwnie. Odechce nam się robienia w tym kierunku czegokolwiek. Zadbajmy o nasz rozwój, aby był stopniowy – tak zbudujemy silne fundamenty na kolejne piętra naszej formy. Cel musi być ambitny, ale realny. Jak już wspomniałem między wierszami, nasz cel musi mieć też termin ważności. Nie możemy go pozostawić zawieszonego w czasie. Wyznaczamy konkretną datę, kiedy następuje weryfikacja. Bardzo często jest to data biegu do którego się przygotowujemy, ale nim być nie musi. To zależy od Was. Pamiętajcie, że musi Wam zależeć na tym co robicie, na tym aby chcieć osiągnąć wyznaczony cel. Jeśli nie będzie przy tym Waszego pragnienia do tego, to pewnie się nie uda.
PLAN
Ok. Masz już cel? Świetnie. Powstaje więc pytanie jak go zrealizować. Tutaj nie możemy sobie pozwolić na partyzantkę. Wierzcie mi bądź nie, ale przetestowałem różne metody treningu i ta oparta na „wyjdę i pobiegam sobie, zobaczymy co wyjdzie” NIE DZIAŁA zbytnio w kontekście robienia postępów. Ma na to wpływ wiele czynników, ale na tym poziomie możemy mówić o tendencji człowieka do ułatwiania sobie zadań. Jeśli nie mamy wyznaczonego konkretnego (w domyśle trudnego) treningu to nigdy takiego nie zrobimy. Zrezygnujemy z kilometrów, zejdziemy z tempa, pominiemy akcenty. Możecie się buntować, ale tak już jest i nie ma co się oszukiwać. Plan treningowy to świetna rzecz, która pomaga nam odłączyć trochę mózg od kombinowania i skupić się na konkretnym zadaniu. I nie mówię tu o tym, że każdy musi mieć trenera, który mu plan ułoży (sam nie mam, choć bym chciał), ale o tym żeby ten plan chociaż ułożyć sobie samemu. Plan na kilkanaście tygodni, aż do osiągnięcia terminu weryfikacji. Plan rozpisany na każdy dzień, jaki trening, ile i jak szybko. Jasne, że to trochę pracy – może nawet dużo, ale później to procentuje. Zaglądamy i działamy. Oczywiście życie jest życiem i często trzeba plan zmieniać, przesuwać, zamieniać, ale to już tylko korekty w projekcie. Projekcie, który mamy i w którym jesteśmy całym sobą.
KONSEKWENCJA
Idziemy dalej i dochodzimy do momentu najtrudniejszego. O ile wyznaczenie celu jest dość przyjemne, emocjonujące, może nawet podniecające, tworzenie planu trudne, czasochłonne i irytujące, to bycie konsekwentnym w działaniu jest już piekielnie trudne i tylko najlepsi sprostają temu wyzwaniu. Osiągnięcie celu to często spełnienie marzeń (po których pojawiają się nowe), ale droga do nich zawsze wiedzie w górę stromym zboczem. Często jest trudno wstać z łóżka na trening, ciężko nie wypić na imprezie drinka, czy nie zjeść fast fooda na obiad. Jak bardzo się nie chce wyjść z domu, kiedy leje deszcz, pada śnieg, jest ciemno i zimno. Wtedy ważą się nasze losy. Tylko konsekwencja w działaniu pozwoli nam pokonać te trudności i realizować plan. Zapewniam Was, że każdy kto wykaże się konsekwencją i ambicją w swoim podejściu do treningu, osiągnie wymarzony cel.
ANALIZA
Kiedy już wejdziemy na nasz szczyt i wbijemy flagę na wierzchołku, dostrzeżemy w oddali inną górę. Jakby wyższą, bardziej pociągającą, nieodkrytą, wołającą nas z daleka. Bardzo szybko pojawia się wtedy w głowie nowy cel i stajemy przed wyzwaniem stworzenia nowego planu. Zanim to jednak zrobimy, musimy poświęcić czas na nowy etap. Analiza i wyciągnięcie wniosków z poprzedniego (lub więcej) okresu. Nigdy nic nie zdarza się dwa razy i podobnie jest w treningu. Ten sam kolejny cykl treningowy nie przyniesie tych samych korzyści. Przeanalizujcie sobie co dobrze wpływało na Wasze ciało, a co gorzej (powinniście to wiedzieć, każdy to czuje). Odrzućcie to co było gorsze, zabierzcie to dobre i usiądźcie do nowego planu. Innego, z innym celem. Najlepiej zmień dystans, rodzaj biegu – nie trenuj drugi cykl z rzędu do tego samego. Oczywiście nie mówię tu o zawodowcach, czy aspirujących do tego miana, którzy skupiają się na danej konkurencji ? Może odnajdziesz coś co lepiej się sprawdza dla Twojego typu biegania.
Bawcie się bieganiem i poznawajcie nowe możliwości. Nie trzymajcie się kurczowo asfaltu i szukajcie wolności w różnych terenach. Szybki bieg na 5 km niesie w sobie ogromną dawkę emocji, a długie Ultra w górach to przygoda, której się nie zapomina. Sprawdź jak to jest i się rozwijaj.
Powodzenia.
Łukasz
0 komentarzy