Weekend 16-17 marca tego roku okazał się być dla nas pierwszym w tym roku, gdzie mogliśmy poczuć nutę rywalizacji na trasie 10 km i sprawdzić na jakim etapie jest nasze budowanie formy, która ma przyjść na starty docelowe, wiosną, latem i jesienią.

Obecnie, realizujemy dość skomplikowany zestaw treningowy. Z jednej strony nastawiamy się na szybkie starty (biegi na 5 i 10 km) ale przede wszystkim skupiamy się na najważniejszym wyzwaniu tego nadchodzącego sezonu czyli Biegiem Rzeźnika, który jak wiadomo nie wybacza błędów i braku przygotowania, szczególnie wytrzymałościowego. Nasz trener Sebastian miał nie lada wyzwanie aby oba różne światy, szybkiego biegania, połączyć z bieganiem dystansów ultra w górskiej scenerii.

Cykl treningowy rozpoczęliśmy pod koniec grudnia. Przez pierwsze 6-7 tygodni budowaliśmy podstawową bazę tlenową. Były to wolniejsze, spokojne jednostki skupione na tym by budować solidną podstawę. W styczniu i lutym doszły ciekawe, szybkie jednostki. Dorzucono nam interwały, mocne akcenty 2 kilometrowe na sporych prędkościach i ciekawą biegową piramidę, która skupia się na kilkunastu interwałowych biegach na dużej szybkości, z małymi przerwami pomiędzy szybkimi odcinkami. Lubimy bardzo takie wyzwania więc z ochotą przystąpiliśmy do treningu. Objętości czyli kilometraż, który w styczniu i lutym osiągnęliśmy był dla nas nowością. Dotąd nie biegaliśmy powyżej 300 kilometrów miesięcznie. W tym roku się to zmieniło!

W sobotę 16 marca, Paweł zdecydował się na spontaniczny start w biegu charytatywnym w Cielu. Przede wszystkim start ten był wyrazem zjednoczenia się i chęci dorzucenia swojej małej cegiełki do dużego dzieła pomocy dla dwóch chłopców. Pawła skusiła również obiecywana, trudna trailowa leśna trasa. Bieg okazał się być bardzo miłym akcentem weekendu. Trasa była ciężka (sporo grząskiego piachu i błota) prowadziła w całości przez las (wykluczając w sumie około 1 km dobiegu do lasu i do mety z powrotem). Był to zarazem pierwszy poważny test butów, które otrzymaliśmy od naszego partnera – Salomona (Salomon S-Lab Ultra 2 M Fioletowo-Czerwone). Już kilka razy założyliśmy je na treningi aby sprawdzić czy są warte swojej ceny. Wiemy jedno – nie mieliśmy dotąd na nodze wygodniejszych, lekkich trailowych butów z bieżnikiem który gwarantuje przyczepność w każdym, nawet najmniej sprzyjającym do ścigania terenie. Ale o tym za chwilę.

Pewnie zastanawiacie się dlaczego w kurtce? Wiało jak smok przed startem stąd decyzja o starcie w cieplejszym odzieniu 😛

Szybkie piątki zwykle szybko się kończą a analiza w trakcie biegu czy korekty nie są możliwe. Biegłem tę piątkę na tyle na ile mnie teraz stać. Przez ¾ dystansu za plecami miałem ambitnego kolegę z Puszczy, który na 500 metrów przed metą postanowił mnie wyprzedzić. Wiedziałem, ilu kolegów jest przede mną. Bardzo chciałem być w pierwszej dziesiątce. Widziałem, że kolejni biegacze mi nie zagrożą i najdalej 10 na mecie będę mimo wszystko. Postanowiłem jednak nie odpuścić i na ostatnich metrach zaatakować. Tak też się stało – trzymałem się pleców kolegi – (20-30 metrów za nim) by na ostatniej prostej do mety osiągnąć tempo około 3:10-3:15) i spokojnie kolegę wyprzedzić zdobywając 9 miejsce w tym biegu (oficjalny czas na mecie 19:18).

Niedziela to z kolei mieszanka emocji. Razem z Łukaszem wystartowaliśmy w pierwszym, otwierającym cykl biegów „Biegowe pory roku” wiosennym przebudzeniu. Start planowany na 11.10 (o 11 startowali biegacze na 5 km). Niestety, organizator nie przewidział, że odbiór pakietów w dzień imprezy to zawsze spore ryzyko i okazało się, że start w związku z kłopotami ze sprawnym wydawaniem pakietów, musi zostać przesunięty o godzinę! Głodni rywalizacji pogodziliśmy się z tym faktem i cierpliwie czekaliśmy na start. 25 minut przed rozpoczęciem ścigania wykonaliśmy rozgrzewkę (2 km), porozciągaliśmy się trochę i wystartowaliśmy.

Trasa bardzo pozytywnie nas zaskoczyła. Organizatorzy zafundowali nam bardzo ciekawe atrakcje. Znamy Myślęcińskie górki i zbiegi, bo trenujemy na nich ostatnio często. Stromy, błotnisty podbieg, który musieliśmy z racji pętli pokonać dwukrotnie i dwa fajne zbiegi to najciekawsze elementy trudnej, trailowej trasy. Co tu dużo pisać… buty, o których pisaliśmy wcześniej dały nam sporą przewagę nad konkurencją biegnącą w popularnych asfaltówkach.

Paweł podczas drugiego podbiegu dogonił kolegę, który sporo sił musiał stracić by nie poślizgnąć się na błocie (pozdrowienia dla Ciebie Krzysztofie). 7,5 kilometra zleciało bardzo szybko. Na ósmym kilometrze Pawłowi udało się dogonić Krzysztofa ponownie i zaatakować. Trzymając równe tempo do końca (4.00-4.03) Paweł wbiegł na metę jako szósty (i 2 w klasyfikacji M30 z czasem 42.35). Łukasz większość trasy biegł sam, nikt nie zagrażał pozycji, spokojny bieg na równym, wysokim tempie spowodował, że Łukasz bieg ukończył jako 10 o czasie 43:58 i obaj cieszyliśmy się bardzo, bo ukończenie biegu w pierwszej dziesiątce to zawsze spory, motywacyjny kop i zachęta do cięższych treningów w przyszłości. Na mecie czekała na zawodników woda.

Meta! A za nami finiszujący Marcin 🙂 Foto: Milena Florek

Medali nie było, gdyż przyznawane one będą każdemu, kto przebiegnie przynajmniej 3 z 4 biegów z cyklu. Wiemy, że zaprzyjaźnimy się z tym cyklem, gdyż trailowe trasy lubimy bardzo. Ten weekend, mimo niskiego kilometrażu okazał się być świetną jednostką treningową. Oby ten, jak i poprzednie treningi zaowocowały nam życiówkami i pozwoliły na spełnienie naszych marzeń (ukończenie rzeźnika w zakładanym przez nas czasie).

Paweł


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *